i traktowany był per noga,
przez tęgą dosyć żonę swą,
miał z tego syndrom olaboga.
To somnambulik - gdy się kładł
zawsze do spania wkładał frak,
w nocnej koszuli nie chciał iść.
Przez sen tak szeptał - piękny dziś
na niebie księżyc - na nim ptak,
który mi ciągle daje znak
bym dachem wciąż do niego szedł.
Żona mówiła on jest zgred,
ciągle do łóżka ciągnę go,
a to by tylko w lunę szło. Włochata dość karliczka ciotka
mówiła - nie bądź ty idiotka.
Daj mu wyszaleć trochę się,
wtedy na pewno zechce cię.